Miniatury
-
Jestem tutaj zawsze, idealnie dopasowana do kształtu twojej czaszki, miękka, wysłużona, posłuszna, zdana na twoją łaskę. Kiedyś byłam twarda i jędrna, nowa, nietknięta o zbitej i konkretnej strukturze, ale z czasem, jak każda materia pod naciskiem czasu, ulegam przekształceniom. Jestem niemą powierniczką twoich pragnień, lęków i marzeń. Nie dostrzegasz mnie, jestem jak powietrze; niezbędna, ale…
-
Idę Szewską, to taka zabytkowa ulica w Krakowie, gdzie są: makdonald, burger king, nocne kluby, pijalnie wódki i piwa, starbaks i inne tego typu zabytkowe atrakcje, których z jakiegoś powodu jeszcze nikt nie wpisał na listę dziedzictwa kulturowego. Jest wczesny wieczór, spadł deszcz, a nierówna kostka brukowa błyszczy się jakby ją ktoś umyślnie nawoskował, albo…
-
A. niczym specjalnym się nie wyróżniał. Wstawał codziennie o szóstej nad ranem, brał gorący prysznic, szczotkował dokładnie zęby przez trzy minuty, golił się, a potem przez dziesięć godzin stał na kasie w Żabce, żując ostentacyjnie gumę, która po pięciu minutach traciła jakikolwiek smak. A. przewracał nieznośnie oczami, gdy jakiś nastolatek zamawiał dużego hot doga w…
-
wszystko mogło zdarzyć się pewnego letniego dnia kiedy zaplanowałeś wybrać się do piekarni po kawałek chleba piekarnia mogła być oddalona dwie przecznice od twojego miejsca zakwaterowania więc zapewne poszedłeś pieszo mogłeś też wybrać tramwaj lub autobus a nawet taksówkę być może stałeś od szóstej rano żeby dostać ciepły bochen prosto z pieca przyjmijmy jednak dla…
-
Sąsiedzi mają bernardyna o wdzięcznym imieniu Diana. Pies ten stał się moim trenerem personalnym. Wstaję rano, robię sobie kawę i wychodzę na fajka – Diana leży.
-
Ufamy ładnym ludziom. Ładnym ludziom chętnie zapłacimy w supermarkecie, ładnemu człowiekowi chętnie podamy rękę, na ładnych ludzi lubimy patrzeć. Dlatego spędzamy tyle czasu przed lustrem, żeby być ładnym człowiekiem, żeby wszyscy traktowali nas ładnie i z szacunkiem. Problem pojawia się na tym, że tyle tej szpachli nałożyliśmy na swoją pomarszczoną twarz, że tak naprawdę nie…
-
Było już na pewno po zmroku, tak zwana martwa godzina w piątek wieczór. Wyciągnął nogi przed siebie, odchylił głowę. Gwiazdy na atramentowym niebie wirowały. Zamknął na chwilę oczy. Wyobrażał sobie jak całe miasto, wszystkie ulice, równoległe, prostopadłe, ślepe, wszystkie te odnogi, zwijają się w jeden kłębek. Bez zastanowienia rzuca włóczką do kosza i wstaje. Chłodne…
-
Burza. Jedyna w swoim rodzaju. Światła w całej okolicy zgasły, wiatr przewracał śmietniki, zrywał kable, wyginał drzewa i wdzierał się do środka dając złowrogi koncert. Siedziałem na parapecie, bezpiecznie obserwując nieprzewidywalną naturę; tę samą, która potrafi zachwycić, olśnić i poprawić samopoczucie, a z drugiej strony wpędzić w depresję, przerazić albo zabić. Na stole leżała sterta…
-
Klik, klik, klik. Siedziała przed laptopem. Klik, klik, dwuklik. Gapiła się w ekran. Pauza, spacja, cofnięcie. Serial, nie. Fejsbuk, tak. Skrol, skrool, skroool. Przeglądarka się zawiesiła. Pamięć nie wytrzymała. Ona też. Miała przeciążenie systemu. Wyszła na balkon. Dziesiąte piętro. Widziała takie sceny na filmach. Że się krzyczy, wyraża złość i w ogóle. Pisnęła, jakoś tak…
-
Ann płakała ukradkiem nad kubełkiem z kejefsi. Łzy rozmazały zbyt ostry makijaż, po szmince też nie było śladu. Wewnątrz lokalu, a była to druga w nocy, pełno ludzi; podniesione głosy, śmiechy, i łapczywe kęsy. Ann nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jest w epicentrum plagi zombi. Cieknące po ubraniach sosy barbekju, tacki z niedojedzonymi frytkami,…