Filmy, w których poruszana jest tematyka młodzieńczej miłości od zawsze były jedną z moich ulubionych kategorii. Można tu wspomnieć chociażby kultowe My Girl, Most do Terabithii czy Kochankowie z Księżyca.
Dlaczego akurat ten temat? Często tego typu twórczość jest potocznie traktowana jako mniej wartościowa, głównie przez dorosłych widzów. Jednak dorośli lubią zapominać. Kto z nas nie pamięta zapachu pierwszej miłości? Smaku goryczy pierwszej porażki? Pierwszego razu? Te niby dziecinne przeżycia, mają znaczący wpływ na późniejsze postępowanie, kompleksy, czy koniec końców na tak zwane „traktowanie” świata, a przede wszystkim płci przeciwnej.
Włócząc się bez celu po zakamarkach internetu w jeden z tych długich, zimowych wieczorów moją uwagę przykuło ciekawe zdjęcie. Mam małą fiksację jeśli chodzi o motyw papierosa, dlatego zaintrygowała mnie niebanalna fotografia młodej dziewczyny, ostentacyjnie zaciągającej się tą parszywą, ale jakże wdzięczną dla operatora kamery trucizną.
I tak po nitce do kłębka, doszedłem skąd pochodzi kadr. Mowa tutaj o filmie Historia miłosna(En kärlekshistoria) z 1970 roku, nakręconym przez szwedzkiego reżysera Roya Anderssona i nagrodzonym na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.
Głównymi bohaterami melodramatu jest dwójka nastolatków: Annika(Ann-Sofie Kylin) oraz Pär(Rolf Sohlman). Jak nietrudno się domyślić, mimo początkowych perypetii i nieporozumień młodzi w końcu padają sobie w objęcia. Jeśli jednak sądzicie, że jest to tradycyjna historia, której ramy można z góry mniej lub bardziej konkretnie sobie założyć, to jesteście w błędzie. To, co najbardziej uderza w filmie, to wręcz dekadencka aura nastoletniej egzystencji. Dzieciaki może i czasem grają w piłkę, jeżdżą na motorowerach, ale centrum rozrywkowego życia toczy się w jednym z „młodzieżowych barów”, w których unosi się tytoniowy dym, czternastoletnie dziewczęta mają kuse spódniczki, a „prawie mężczyźni” zgrywają wielkich twardzieli. Co najważniejsze, nie mówimy tutaj o jakiejś subkulturze, dzielnicy biedoty czy też rozwydrzonych bachorach, mających za dużo pieniędzy, tylko o zwykłych nastolatkach z przełomu lat siedemdziesiątych.
Dla współczesnego widza obraz Anderssona może wydawać się kontrowersyjny. Nie brakuje tutaj śmiałych scen, pewnie znajdą się i tacy, których film wręcz odrzuci swoją bezpretensjonalnością. Można tu przywołać chociażby postać Evy(Anita Lindblom), ciotki głównej bohaterki, częstującej bez skrępowania alkoholem 14 letnią dziewczynę. Dodatkowo gdy Eva nakrywa Annikę z Pärem w dość jednoznacznej sytuacji, nie udziela im nawet reprymendy tylko zadaje pytanie „czy się dobrze bawiła”.
Żeby jednak lepiej zrozumieć film, trzeba mieć przede wszystkim na uwadze rewolucję seksualną, która była niemałym przecież przełomem i odcisnęła się nie tylko na ówczesnych dorosłych, ale przede wszystkim na tych, którzy w ten świat dopiero wchodzili. I tutaj wróćmy do papierosów. Nie bez kozery, w jednej ze scen, matka Anniki, z winylowej płyty uczy się jak zapytać po hiszpańsku o to gdzie kupić papierosy. Papieros był wyznacznikiem dojrzałości, społecznej akceptacji. Palenie było mniej więcej czymś tak powszednim jak teraz sprawdzenie nowych wiadomości na Facebooku. I w tym utworze filmowym mamy tego bardzo wyraźne świadectwo. Praktycznie w każdej scenie ktoś pali, gdzieś unosi się dym, ktoś kończy papierosa, ktoś zaczyna.
Na osobny akapit zasługuje kadrowanie i praca kamery. Nie przepadam za bajkowymi sceneriami, wygładzonymi do granic możliwości przez speców od efektów specjalnych. W Historii miłosnej dostajemy obraz piękny i jeszcze nieskażony wszelkiego rodzaju poprawiaczami. Można z powodzeniem w kilkunastu miejscach filmu zrobić stopklatkę, zdjęcie wydrukować i wprawić sobie w ramkę. To właśnie obraz jest największą siłą tego filmu. Dialogi schodzą na drugi plan, to mimika bohaterów, ich gesty wyrażają najlepiej emocje i zabieg ten wyszedł Anderssonowi koronkowo.
Podziwiam też młodych aktorów(a może rodziców, którzy zezwolili dzieciom grać w takim filmie?), którzy są niesamowicie autentyczni. Mimo niezbyt dziecinnych ról, w grze aktorskiej nie czuć ani trochę fałszu. Postacie nie są kalkami, którym wtłoczono w usta mądrze brzmiące dialogi. Po prostu żyją, jakby zawstydzające oko kamery im w ogóle nie przeszkadzało. Mimo młodego wieku nawet dorosły widz zaczyna się przejmować ich rozterkami, w skrócie: traktujemy ich bardziej jak dorosłych niż mazgających się gówniarzy, poznających dopiero świat. A patrząc na kreacje rodziców(przede wszystkim Anniki), można nawet ulec wrażeniu, że ich córka jest bardziej dojrzała od swoich opiekunów.
Podejrzewam, że podobnego filmu, ze względu na poprawność polityczną jeszcze długo w kinie nie zobaczymy. I choćby dlatego warto sobie odkurzyć takie przyjemne starocie jak Historia miłosna. Tym bardziej, że w pewnym momencie tradycyjna konwencja melodramatu miłosnego schodzi na drugi plan…
Tytuł: Historia miłosna (En kärlekshistoria)
Gatunek: Melodramat
Produkcja: Szwecja
Premiera: 24 kwietnia 1970 (świat)
Reżyseria: Roy Andersson
Scenariusz: Roy Andersson
Dodaj komentarz